Nasza kursantka i zawodniczka, Karolina Jakóbczak podzieliła się z nami swoim wyjątkowym doświadczeniem: opowiedziała, jak – jako osoba niesłysząca – odczuwa freediving. Zapraszamy do lektury!
Unoszę się swobodnie na tafli wody. Przygotowuję się oddechowo. Pełen relaks. Czuję, jak mój umysł wchodzi w fazę medytacji. Biorę ostatni wdech i… zanurzam się – ku Błękitnej Ciszy. Schodzę niżej, czuję, jak z każdym pokonywanym metrem woda silniej mnie otula. Moje ciało jest coraz bardziej zrelaksowane. I w końcu nadchodzi – moment, w którym wchodzę we freefall. Toń zaprasza mnie do siebie, pozwala swobodnie opadać – głębiej i głębiej. W mojej głowie pozostaje już tylko jedno: Jedność z wodą, poczucie momentu, kiedy wchodzę w stan kosmicznego zen…
Zaraz. Wróć.
Dlaczego właściwie napisałam „Błękitnej Ciszy”? Hm?
Nurkuję w Ciszy, ponieważ od urodzenia jestem niesłysząca. Na powierzchni korzystam z aparatów słuchowych, które przywracają mi w niewielkim stopniu możliwość słyszenia. Nie ma natomiast mowy o zabieraniu ich ze sobą w Błękit – nie są wodoodporne. I bardzo dobrze! Dziękuję siłom wyższym za to, że nie muszę korzystać ze słuchu pod wodą! To pomaga mi wejść w większy poziom intymności w kontakcie z wodą. Sprawia, że doświadczenie freedivingu jest dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowe i niesamowite!
Ciało jest naprawdę interesującą biologiczną maszyną: brak jednego zmysłu powoduje wzmocnienie innych. W moim przypadku znacząco poprawiły się: wzrok oraz dotyk.
Im dłużej jestem w Świecie Dźwięku tym szybciej moja wewnętrzna bateria się wyczerpuje. Pierwszą rzeczą, którą robię po wejściu do domu to zdjęcie aparatów słuchowych oraz wejście do błogiej Ciszy. Dopiero wracając do niej czuję, że mam możliwość zrelaksować się i po prostu odpocząć od zgiełku, od kakofonii dźwięków.
Z wodą miałam styczność od dziecka – korzystałam z każdej możliwości, by się w niej bawić. Chciałam zostać w niej jak najdłużej! Zawsze dawała mi poczucie wolności, radości, bezpieczeństwa. Ostatnio – również spokoju… relaksu.
Freediving poznałam w 2021 roku. Niefortunnie uszkodziłam sobie kolano – długi czas nie mogłam swobodnie pływać, a nie chciałam tracić kontaktu z wodą. Zapisałam się na kurs, spróbowałam. Poczułam, że coś się we mnie zmienia! Znalazłam miejsce, w którym mogłam odciąć się od niezrozumiałego dla mnie świata głośnych dźwięków, zgiełku, hałasu… Wypełnił mnie Spokój. Mijały miesiące, a ja czułam, jak staję się w końcu kompletna! Freediving pozwolił mi na eksplorację mojego wewnętrznego świata. Na odnalezienie takiej „części” w mojej duszy, gdzie w końcu mogłam w pełni się zrelaksować, wyciszyć, odpuścić.
Śmieję się, że – ze względu na głęboką wadę słuchu – na zawodach mam tyci, tyci przewagę nad innymi zawodnikami! Dlaczego? Nie rozpraszają mnie dźwięki: odliczanie do TT/OT, rozmowy, które niosą się nad wodą, szumy silników łódek, szum wody. Mogę w pełni się zrelaksować, skupić się w stu procentach na przygotowaniach do swojego startu. Dźwięki by mi na to nie pozwoliły. Irytują mnie, nie dają mi w pełni odciąć się od świata zewnętrznego.
Kompletna Cisza pomaga mi przekierować uwagę na najważniejsze elementy przygotowania do startu.
Oczywiście wymaga to wszystko wcześniejszego poinformowania organizatorów, sędziów czy safety. Podczas dotychczasowych startów opracowałam system odliczania (countown TT/OT) przekazywany mi przez safety przy pomocy komunikacji palcowej, kiedy leżę na powierzchni wody, przy głównej linie. Jedyny minus? Otwarte oczy podczas odliczania. Ale i na to znalazłam rozwiązanie – opanowałam metodę patrzenia „tunelowo”. Oznacza to, że widzę tylko to co mam przed sobą, a wszystko, co znajduje się po bokach pola widzenia mocno się rozmywa. W mojej głowie pozwalam myślom zniknąć na moment w Pustce. Po zanurzeniu powolutku „wyłączam” te części ciała, których nie potrzebuję w czasie nurkowania: poza głową oraz ręką, na której mam komputer nurkowy (mam na nim włączone alerty głębokościowe, które wibrują, kiedy pokonuje konkretne metry – tak, abym wiedziała, na jakiej głębokości się znajduję).
Gdy nurkuję w Błękitnej Ciszy staję się Jednością z wodą. Tylko tam czuję się naprawdę wolna od wszystkiego.
Freediving jest dla każdego, nawet osób niepełnosprawnych!